Światosław Florian Nowicki, Znacząca konstrukcja
Dostałem właśnie PRINCIPIA – „Zrozumieć Hegla”. Zajrzawszy na początek i na koniec, stwierdziłem, że tom ma znaczącą konstrukcję. Pierwsze dwa teksty, tzn. mój i profesora Woleńskiego, różnią się od siebie, jak tylko można. Z jednej strony Hegel w kontekście rozwoju duchowego, a z drugiej – przykład skrajnie nieduchownego, bezdusznego podejścia do jego filozofii. Poznałem osobiście profesora Woleńskiego na debacie telewizyjnej poświęconej „Kodowi Leonarda da Vinci” i wydał mi się bardzo sympatycznym panem. Siedzieliśmy obok siebie i byliśmy po tej samej stronie – w opozycji do fundamentalistów katolickich, którzy grzmieli, że ta książka robi ludziom wodę z mózgu ze szkodą dla ich zbawienia. A my łagodnie im perswadowaliśmy, że to tylko fikcja literacka, której nie wypada brać na serio, sensacyjne czytadło, i to bez większych wartości artystycznych i ideowych. Ale w przypadku „Nauki logiki” Hegla profesor niestety nie wyczuł, z jakim rodzajem tekstu ma do czynienia, i spiera się z nim jak logik z logikiem, tak jakby reprezentowali wspólny paradygmat, różniąc się tylko w szczegółach. Dowodzi więc Heglowi jak jakiemuś przygłupowi, że nie ma racji, bo nie ma jej na gruncie założeń przyjmowanych przez Woleńskiego i innych logików, które heretyk Hegel odrzuca jako filozoficznie nieprawdziwe. Prof. Woleński – fundamentalista logiczny – chyba już nie wyrośnie ze swej wiary w niezwykłą wartość dla zbawienia człowieka narzędzi logiki formalnej, jak wyrosłem z niej ja – o czym wspominam w swoim tekście.
Na końcu zaś jest tekst Jana Hartmana i Twój. Pierwszy daje świadectwo świadomości Jana Hartmana jako świadomości nieszczęśliwej. Wyraźnie widać, że traktuje on Hegla jak Boga i ma problem polegający na tym, że jest zarazem świadomy siebie jako tylko człowieka i ma o to jakby pretensje do Hegla, w wyniku czego decyduje się na jego uśmiercenie. Może ma i rację, jeżeli śmierć Boga-Hegla otrzyma tu znaczenie narodzenia się Hartmana-Człowieka jako Boga, zgodnie z Heglowską interpretacją tego wątku chrześcijańskiego. Ale Hartman, datując swój tekst na 5769 rok od stworzenia świata, wskazuje jakby na judaizm jako na tę formę świadomości nieszczęśliwej, która go osobiście dotyczy. Ty zaś, omawiając Heglowską świadomość nieszczęśliwą, diagnozujesz jakby przypadek Jana Hartmana i wskazujesz na możliwość przezwyciężenia świadomości nieszczęśliwej, prezentując się czytelnikowi jako zdecydowanie mądrzejsza od niego.